Mass Hypnosia's "Vicious" in Kvlt.pl
Mass Hypnosia's "Vicious" in Kvlt.pl
Rating: 8,5/10 ; Autor: Vladymir
MASS HYPNOSIA
VICIOUS (33:45 min.)
RAGNARÖK /
When in December last year I reviewed the re-edition of one of the discs of Mass Hypnosia ( about, here ) , which was released by Ragnarök Records , I did not think that the same release would release a whole new album this month. The deadly machine from the Philippines returns with the third studio album, Vicious .
A trio from a distant Asian country this time set on getting a black metal when creating a new material, not forgetting in the meantime about their thrash and death metal roots. Already on the first encounter with Vicious, we get a powerful blow, a hail of riffs and sinister vocals fall on us. In less than half an hour of material, the group managed to fit really well-buzzing numbers themselves. Stylistically, the group continues to root deeply in the music of the late eighties and early nineties, taking full advantage of thrash, death and black metal all the best while maintaining the whole in a raw and original color. A new portion of music from Mass Hypnosiathis is not a place for polishers and caresses - there is aggression, anger and ubiquitous dirt.
The instrumental layer leaves no illusions as to the quality of the material served. Guitars cut sharply and without inhibitions, the riffs are catchy for the ear, and the solos are well cut. Everyone seems to have heard everything, but the guitar motifs are really memorable and cause that they are happy to come back to this album. In addition, the rhythm section, which (except for some great moments) does not stand out especially, but hidden somewhat behind, builds the right atmosphere on the disc. The vocal I mentioned is the best point of this album for me. The foul voice that comes from the throat of the band's frontman (who is responsible for the guitar madness at Mass Hypnosia ) gives the compositions a completely different quality than the one that reigned over Toxiferuous Cyanide . The same groupMass Hypnosia may be one of the few whose works become better and better over time.
In these eight compositions, brutality straight from the best Sodom and Kreator discs , the innovation of early Death and the demonic Mayhem are wiped out . The brutality and severity of the tracks from Vicious sounds fresh and catchy after all, which makes the latest record of the Filipino trio become a serious candidate for one of the most interesting proposals of the first months of this year. I wonder if it will meet the test of time and in the vicinity of December I will still be happy to return to these powerful blows, such as Nefarious or The Weak Shall Die .
Since the individual songs from the album were called to the board, unfortunately it is worth expressing here their dissatisfaction, which at the same time may be a summary of Vicious . The biggest problem of this album is the predictability of subsequent numbers, and the weakest side of the group is the lack of courage to take a step in a different direction, stir a bit in their ranks, and not only stubborn maniacs focus on the traditional and classic sound of metal from thirty years ago. Musicians with real surgical precision reproduce and reproduce well-known and well-known patterns.
My weakness is that I buy them.
8,5/10
Mass Hypnosia "Vicious" in Kvlt.pl
Mass Hypnosia – “Vicious” (2019)
Gdy w grudniu zeszłego roku recenzowałem reedycję jednego z krążków Mass Hypnosia (o, tutaj), która ukazała się nakładem Ragnarök Records, nie sądziłem, że miesiąc później to samo wydawnictwo wypuści w świat całkiem nowy album tej kapeli. Śmiercionośna machina z Filipin powraca z trzecim studyjnym albumem pod tytułem Vicious.
Trio z odległego azjatyckiego kraju tym razem postawiło na zaczerpnięcie z black metalu przy tworzeniu nowego materiału, nie zapominając w międzyczasie o swoich thrashowych i death metalowych korzeniach. Już przy pierwszym zetknięciu się z Vicious dostajemy potężny cios, spada na nas grad niebiorących jeńców riffów i złowieszczych wokaliz. W niespełna ponad półgodzinnym materiale grupa zdążyła zmieścić same naprawdę dobrze bujające numery. Stylistycznie grupa nadal zapuszcza korzeń głęboko w muzyce przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, czerpiąc pełnymi garściami z thrashu, death i black metalu wszystko to, co najlepsze, a jednocześnie utrzymując całość w surowej i pierwotnej barwie. Nowa porcja muzyki od Mass Hypnosia to nie miejsce na polerkę i pieszczoty – jest agresja, złość i wszechobecny brud.
Warstwa instrumentalna nie pozostawia złudzeń, co do jakości serwowanego materiału. Gitary tną ostro i bez zahamowań, riffy są chwytliwe dla ucha, a solówki świetnie okrojone. Niby wszyscy już wszystko słyszeli, ale motywy gitarowe naprawdę zapadają w pamięć i powodują, że chętnie wraca się do tego albumu. Do tego sekcja rytmiczna, która (poza paroma świetnymi momentami) nie wyróżnia się specjalnie, ale, schowana nieco z tyłu, buduje odpowiedni klimat na krążku. Wspomniany przeze mnie wokal to jak dla mnie najlepszy punkt tego albumu. Plugawy głos, jaki dobywa się z gardła frontmana zespołu (który z resztą odpowiedzialny jest za gitarowe szaleństwo w Mass Hypnosia) nadaje kompozycjom zupełnie innej jakości, niż ta, która królowała na Toxiferuous Cyanide. Tym samym grupa Mass Hypnosia może być jedną z nielicznych, których twórczość z czasem staje się coraz lepsza.
W tych ośmiu kompozycjach ściera się ze sobą brutalność rodem z najlepszych płyt Sodom i Kreator, innowacyjność wczesnego Death i demoniczność Mayhem. Brutalność i surowość kawałków z Vicious mimo wszystko brzmi świeżo i chwytliwie, przez co najnowsza płyta filipińskiego trio staje się poważnym kandydatem do miana jednej z ciekawszych propozycji pierwszych miesięcy bieżącego roku. Ciekawe tylko, czy sprosta próbie czasu i w okolicach grudnia wciąż będę z przyjemnością wracał do tych potężnych ciosów, jakimi są chociażby Nefarious czy The Weak Shall Die.
Skoro do tablicy przywołane zostały pojedyncze utwory z opisywanego krążka, to niestety wypada wyrazić tu swoje niezadowolenie, które zarazem może być niejako podsumowaniem Vicious. Największym problemem tego albumu jest przewidywalność kolejnych numerów, a najsłabszą stroną grupy brak odwagi, by zrobić krok w inną stronę, zamieszać nieco w swoich szeregach, a nie tylko z uporem maniaka skupiać się na tradycyjnym i klasycznym brzmieniu metalu sprzed trzydziestu lat. Muzycy z iście chirurgiczną precyzją odtwarzają i powielają dobrze znane nam i oklepane schematy.
Moja słabość polega z kolei na tym, że ja ich kupuję.
Ocena: 8.5/10
Mass Hypnosia – “Vicious” (2019)
12 marca 2019 | Vladymir
Licznik odwiedzin: 7
Gdy w grudniu zeszłego roku recenzowałem reedycję jednego z krążków Mass Hypnosia (o, tutaj), która ukazała się nakładem Ragnarök Records, nie sądziłem, że miesiąc później to samo wydawnictwo wypuści w świat całkiem nowy album tej kapeli. Śmiercionośna machina z Filipin powraca z trzecim studyjnym albumem pod tytułem Vicious.
Trio z odległego azjatyckiego kraju tym razem postawiło na zaczerpnięcie z black metalu przy tworzeniu nowego materiału, nie zapominając w międzyczasie o swoich thrashowych i death metalowych korzeniach. Już przy pierwszym zetknięciu się z Vicious dostajemy potężny cios, spada na nas grad niebiorących jeńców riffów i złowieszczych wokaliz. W niespełna ponad półgodzinnym materiale grupa zdążyła zmieścić same naprawdę dobrze bujające numery. Stylistycznie grupa nadal zapuszcza korzeń głęboko w muzyce przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, czerpiąc pełnymi garściami z thrashu, death i black metalu wszystko to, co najlepsze, a jednocześnie utrzymując całość w surowej i pierwotnej barwie. Nowa porcja muzyki od Mass Hypnosia to nie miejsce na polerkę i pieszczoty – jest agresja, złość i wszechobecny brud.
Warstwa instrumentalna nie pozostawia złudzeń, co do jakości serwowanego materiału. Gitary tną ostro i bez zahamowań, riffy są chwytliwe dla ucha, a solówki świetnie okrojone. Niby wszyscy już wszystko słyszeli, ale motywy gitarowe naprawdę zapadają w pamięć i powodują, że chętnie wraca się do tego albumu. Do tego sekcja rytmiczna, która (poza paroma świetnymi momentami) nie wyróżnia się specjalnie, ale, schowana nieco z tyłu, buduje odpowiedni klimat na krążku. Wspomniany przeze mnie wokal to jak dla mnie najlepszy punkt tego albumu. Plugawy głos, jaki dobywa się z gardła frontmana zespołu (który z resztą odpowiedzialny jest za gitarowe szaleństwo w Mass Hypnosia) nadaje kompozycjom zupełnie innej jakości, niż ta, która królowała na Toxiferuous Cyanide. Tym samym grupa Mass Hypnosia może być jedną z nielicznych, których twórczość z czasem staje się coraz lepsza.
W tych ośmiu kompozycjach ściera się ze sobą brutalność rodem z najlepszych płyt Sodom i Kreator, innowacyjność wczesnego Death i demoniczność Mayhem. Brutalność i surowość kawałków z Vicious mimo wszystko brzmi świeżo i chwytliwie, przez co najnowsza płyta filipińskiego trio staje się poważnym kandydatem do miana jednej z ciekawszych propozycji pierwszych miesięcy bieżącego roku. Ciekawe tylko, czy sprosta próbie czasu i w okolicach grudnia wciąż będę z przyjemnością wracał do tych potężnych ciosów, jakimi są chociażby Nefarious czy The Weak Shall Die.
Skoro do tablicy przywołane zostały pojedyncze utwory z opisywanego krążka, to niestety wypada wyrazić tu swoje niezadowolenie, które zarazem może być niejako podsumowaniem Vicious. Największym problemem tego albumu jest przewidywalność kolejnych numerów, a najsłabszą stroną grupy brak odwagi, by zrobić krok w inną stronę, zamieszać nieco w swoich szeregach, a nie tylko z uporem maniaka skupiać się na tradycyjnym i klasycznym brzmieniu metalu sprzed trzydziestu lat. Muzycy z iście chirurgiczną precyzją odtwarzają i powielają dobrze znane nam i oklepane schematy.
Moja słabość polega z kolei na tym, że ja ich kupuję.
Ocena: 8.5/10